19 stycznia 2011

Back in Poznan


mialem pisac co tydzien a wyszlo jak zwykle. Nigdy bym sie nie spodziewal ze mozna miec tyle do roboty w Poznaniu. Nie zeby byla to jakas wielce konstruktywna robota, poprostu tu nie da sie nudzic.
Zanim jednak tu dotaralem to mialem po drodze krotka przygode w Karkonoszach. Dzieki niezwyklemu medium jakim jest facebook poznalem sie z niejaka Ola Dzik i razem z nia odwiedzilem schronisko na Samotni w dzien znany w kraju jako Wielka Orkiestra Swiatecznej Pomocy. Ola Dzik jest obecnie tzw himalaistka mlodego pokolenia i ma na koncie miedzy innymi smiesznie brzmiacy, aczkolwiek niezwykle prestizowy tytul "snieznej pantery". Tytul otrzymuja osoby ktore zdobyly piec siedmiotysiecznych szczytow bylego ZSRR wliczajac w to budzaca groze Pik Pobiedy. Sam kiedys chcialbym zostas sniezna pantera:)
W samotni okazalo sie z okazji WOSP jest jakis zlot slaw alpizmu. Wielicki, Pustelnik, Cichy, Czerwinska i do tego reszta mlodszej i starszej smietanki ktorych z twarzy nie rozpoznawalem, ale wiekszosc z nich weszla duzo wyzej niz ja. Wszyscy bawili sie dzien wczesniej na imprezie w czasie kiedy ja z Ola probowalismy spac w mojej toyocie yaris na parkingu niedaleko swiatyni Wang.
Wrocilem do Poznania w niedziele poltora tygodnia temu i wpadlem w pewien wir spotkan towarzyskich ktory trwal po dzis dzien. Sport zszedl niestety na drugi plan, ale i tak dalem rade powspinac sie troche, pobiegac a nawet przypakowac na silce;) Wiecej jednak czasu spedzilem "na miescie" w tym kilka dobrych godzin w godnym polecenia klubie 8 bitow. W zyciu nie podejrzewalem siebie ze bede bawil sie tak dobrze przy muzyce z ktora nie wiele mam wspolnego. Grunt to dobre towarzystwo. Jednak nie jestesmy tak starzy jak mi sie wydawalo w poscie wczesniej;)

Dzis jednak jak grom z jasnego nieba spadla na mnie informajca ze nie wylosowano mnie na UTMB. Start w moim biegu marzen zostal wiec przelozony na rok nastepny. W zamian wystartuje w ultramaratonie 7 dolin w Krynicy. Jak sie nie ma co sie lubi to sie lubi co sie ma.

Wiekszosc jednak czasu spedzam nad pewnym projektem. o tym bedzie pozniej...

Sylwester starych ludzi


siedzimy w 16 osob przy stole zastawionym ciastami, kanapeczkami i stosunkowo niewielka iloscia alkoholu. na glowach mamy glupie czapki. bawimy sie wysmienicie. tak w skrocie wygladala noc sylwestrowa.
Coz nadszedl w koncu ten moment, ze sie troche zestarzelismy. Znamy sie od zaledwie 6-sciu lat a czasem mam wrazenie jak minelo juz co najmniej 40sci. Moze ja mam takie troche pesymistyczne wrazenie, bo wlasciwie zawsze na sylwestra wpadam w jakis nostalgiczny nastroj i lapie dola mniejszego lub wiekszego. Nie da sie jednak ukryc ze pojezdzilismy troche na nartach, a ja w ramach noworocznej mobilizacji poszedlem nawet biegac 1-go rano. Dobieglem wzdluz drogi na budzaca wiele wspomnien Polane Glodowke slawiaca sie, zreszta chyba sluszne, najlepszym widokiem na Tatry. Inna atrakacja byl wspanialy kulig z pochodniami i niewiele gorsza wycieczka noca przez las na grzane piwo. Podsumowujac, jestem pewny ze za kilkadziesiat lat spedzimy sylwestra w podobny sposob.Dobrze to, czy nie?

Tradycjnie zycze wszystkim aby ten rok byl lepszy od poprzedniego i zebysce realizowali swoje postanowienia, nie tylko te noworoczne.
Nie ma co podsumowywac roku 2010. Jaki byl, kazdy widzi. Zajebisty:) trudno bedzie go przebic. Tym bardziej ze chyba nie rusze sie poza granice Polski...