12 lutego 2012

Afryka Nowaka

Pamiętam jak z niedowierzaniem czytałem książkę "Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd". W 1931 roku Kazimierz Nowak zostawia swoją rodzinę i na rozklekotanym rowerze wyjeżdża z Poznania kierując się na południe. Jego podróż na koniec Afryki i z powrotem trwa... 5 lat. Podróż, którą bez wątpienia można nazwać jedną z najbardziej niesamowitych ekspedycji w historii eksploracji Afryki. Sam Livingstone mógłby Nowakowi uścisnąć prawicę!

Dokładnie 78 lat później jego śladami rusza kolejna wyprawa - Afryka Nowaka, wyprawa,a raczej sztafeta, która zamiast pałeczki przekazywała sobie egzemplarz książki Kazika przemierzając czarny ląd. Fascynująca idea stworzona przez kilka osób, która ostatecznie zaraziła kilkaset innych. Postanowiłem, że muszę wziąć w tej wyprawie udział. Niefortunnie sam byłem wówczas na swojej "wyprawie życia" i pozostawało mi jedynie śledzenie co raz to ciekawszych relacji z co raz to dzikszych miejsc Afryki. Trwało to rok, potem kolejny. Przez Afrykę Nowaka przewijały się kolejne osoby, wielu z nich to również moi znajomi. Z zazdrością czytałem o ich przygodach na pustyni, w odciętych od świata wioskach czy głęboko w dżungli. Znowu sam wyruszyłem na wyprawę w zupełnie przeciwne, zimne klimaty i po powrocie sztafeta już zmierzała ku końcowi.
Zorientowałem się, że nie przejadę nawet kilometra w Afryce.

Na całe szczęście Nowak, po swojej 5-cio letniej podróży wrócił do Boruszyna, małej miejscowości pod Poznaniem. W ten sam sposób uczestnicy Afryki Nowaka zamierzali zakończyć swoją unikalną sztafetę po 799 dniach w siodełku. Takiej okazji już nie mogłem przepuścić.
Razem z kilkudziesięcioma innymi fanatykami Kazika przejechałem ostatnie 15km pod jego dom.Tylko 15km, ale czułem, że chodź nie jest to Afryka, bo zimno i pizga deszczem,  dokładam swoją małą cegiełkę, żeby uczcić pamięć najtwardszego polskiego podróżnika.

Załapaliśmy się z Aga na pamiątkowe zdjęcie pod domem Nowaka, pogadaliśmy z kilkoma znajomymi, poznałem się z  Michałem Jasińskim z Torell Expedition, i czas było wracać.

Szkoda, że nie mogłem jechać do Afryki. Taka historia zdarza się tylko raz.