13 stycznia 2009

W Londynie leje jak zwykle

zimno i pada. teraz juz czekam na wyolot do Madrytu,samolot mi sie spoznia i bede biegl na przesiadke. W londynie zatrzymalem sie u Wiklikow, ktorzy ugoscili mnie stekiem i winem:) kupilem zywnosc lifilizowana z pomoca wiklika oraz otrzymalem ten nadajnik satelitarny. probwalem wyslac sygnal ale sie nie udalo. Zobaczymy jak sie bedzie sprawowal w Argentynie. Dzis odezwalo sie do mnie dwoch ludzi z HC takze mam nocleg w Mendozie. Po raz trzeci bylem w londynskim muzeum histori naturalej ,ale poraz pierwszy najwieksza atrakcja -ruszajacy sie tyranosauros Rex sie nie ruszal tzn. zepsul sie. Londyn jest fajny, ale musi byc naprwde ladny jak jest slonce. bo ile mozna moknac patrzac na Big Bena?mialy byc zdjecia ale na tym kompie nie da sie aparatu podlaczyc. beda jutro. juz z ameryki poludniwoej:) ooo tak:) pozdrwiam wszystkich

2 komentarze:

  1. Dajesz!!! dajesz!!!!

    Brat P z przyszłą małżonką :-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahaha Biedny Tomuś nie zobaczył Tyranozaurusa Reksa... :) No cóż monotonia to najgorsze co może być , zatem nigdy nie wiesz co Cie czeka :) heheh
    Bienvenido a America del Sur! :D

    OdpowiedzUsuń