5 października 2011

7 dolin z perspektywy kibica

fot.Ola O. przyszła super-fotografka

nóg nie czuje, serce przyspieszyło chyba do maxHR i choćbym z całych sił próbuję to nie mogę dogonić tego ryżego dzieciaka lat chyba 12, który finiszuje kilkadziesiąt metrów przede mną. porażka. czuje się jak przejechany pociągiem, a "przebiegłem" tylko 2,6 km pod górę. Jedyny pozytyw to taki, ze utwierdziłem się w przekonaniu, że start w Ultramaratonie 7 dolin by mnie prawdopodobnie zabił:)

Rajd Wertepy z trudem, bo z trudem, ale jakoś przeżyłem. Teraz zbliżał się wielkimi krokami tzw. start sezonu w ultra w Krynicy i naprawdę bałem się, że nie podołam. Wyprawa widocznie odcisnęła dużo większe piętno na mnie niż myślałem. Co z tego, że jestem lekki skoro straciłem tez sporo mięśni, które tę lekkość mogą pod górę pociągnąć. Przekonałem się o tym drastycznie własnie na Biegu na Jaworzynę Krynicką. Zdecydowałem chyba słusznie, że nie wystartuję w Ultramaratonie i w zamian pobiegłem na "krótkiej i lekkiej" trasce, która wypruła ze mnie flaki. W sumie dobiegłem na 21 miejscu ze stratą 7 minut do prowadzącego. Zarobić taką stratę na 2,5 kilometra to naprawdę wybitny sukces:/

Resztę czasu spędziłem na ostatnim punkcie odżywczym ultramaratonu obserwując jak przebiega rywalizacja. Jeszcze zanim dotarłem minąłem biegnącego już na metę Jana Wydrę, który bynajmniej nie wyglądał jak superbohater który nad kolejnym zawodnikiem zrobił 40 minut przewagi! Potem pojawił się Maciek Więcek, ale zdecydowanie bardziej obolały niż Wydra. Następnie starszy, doświadczony biegacz Swoboda, a nie długo potem totalnie zmasakrowani Piotrek Hercog i Flekmus. Kiedy pojawił się wesoły i ciągle biegnący Michał Jędroszkowiak vel "człowiek słoninka" to wiedziałem, że ich zdąży dogonić i rzeczywiście na metę wbiegł czwarty. Była też Magda Łączak z ukrytym motorkiem w tyłku, bo inaczej nie da się wytłumaczyć dlaczego zajęła 8 miejsce w generalnej klasyfikacji! gratulacje! Zaskakująco dużo znajomych twarzy brało udział w ultramaratonie. Byli m.in. znani z innych postów Bela i Grzesiek Łuczko, byli inni rajdowcy i oczywiście była Aga z którą dokuśtykałem do mety. Dokuśtykałem, bo zdążyła sobie skontuzjować kolano do stopnia "niechadzalności" i mimo wszystko jeszcze pobiegła do końca. Pozostawiam bez komentarza wole walki Agi i innych dziewczyn zresztą też. Tylko dodam, że trzy z  nich które znam albo zemdlały kilka razy wieczorem po zawodach albo rzygały cała noc (bo wymiotami się tego nazwać nie da). Ze zmęczenia. Jakoś nie przypominam sobie żebym kiedyś doprowadził się do takiego stanu... gratulować czy pożałować?:)

p.s. fotki chociaż próbowałem kilka razy za Chiny nie da się obrócić:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz