17 października 2011

Maraton bez ściany

(zdjecie BIP gmina gizalki:)

36 kilometr, do mety zdecydowanie bliżej niż dalej. Trzeba przyspieszyć, bo biegnę przecież na zawodach a nie podczas niedzielnej przebieżki. Mijam grupki biegaczy, mijam pojedyńczych, walczących o życie zawodników. Biegnę ul.Mostową, przebiegam most Rocha nogi naprawdę mam ciężkie, stopy bolą, ale jakoś daję rade utrzymać tempo. 40 kilometr. zostały 2. dwa malutkie kilometry, wręcz widzę już metę, ale jest mi już naprawdę ciężko. Mijam kolejnych biegaczy, ale i tak tempo mam dalekie od sprintu.Biegnę wzdłuż Malty, czas się teraz tak strasznie dłuży. Ostatnie kilkaset metrów, dopingowany przez Agę i Grześka zrywam się do finiszu i bezsensownej walki z zawodnikiem przede mną. Wygrywam. przede wszystkim z samym sobą. 3h26min39sek. daje mi miejsce w szóstej setce na ponad 5000 zawodników.

To był mój trzeci maraton w życiu. 7 lat temu, ledwo przyjechałem do Poznania na studia i bez żadnego przygotowania wystartowałem właśnie w maratonie poznańskim. Kosztowało mnie to walkę o życie, straszne skurcze i problemy z chodzeniem przez kolejny tydzień. Dotoczyłem się na mete po 4h18min i połowę dystansu walczyłem ze ścianą. Drugi mój maraton 4 lata później w Rzymie był równie dramatyczny. Niby trenowałem, ale zdecydowanie zrobiłem za mało długich wybiegań. Efekt - ściana na 32 kilometrze , a na mecie stan bliski omdlenia. Czas 3h44min . Teraz 3 lata po ostatnim maratonie, ale już z kilkoma ultra na koncie przebiegam bez ściany ze świadomością, że mogę szybciej. Fakt, że finisz był  okrutnie męczący ,ale te 36km z grupą pacemakera na 3:30 były po prostu bez stresowe. Po wyprawie byłem na treningu raptem kilka razy, także z wyniku jestem na prawdę zadowolony. Myślę, że podstawą tego, że dobrze się czułem przez większość czasu było korzystanie z każdej stacji (oprócz pierwszej). Dużo piłem izotoników, trochę wody i zjadłem 3 kawałki banana i kilka czekolad. Te stacje po to są i należy z nich korzystać, a przy tempie 4:45-5:00min/km nie trzeba zwalniać, żeby wszystko spożyć. Dobrym wyjściem byłyby pewnie żele energetyczne, ale zapomniałem ich wziąć:)

Na wiosnę będę walczył o 3:15, a może szybciej...

1 komentarz:

  1. Biegłem w życiu trzy maratony (rekord 3:29 w Poznaniu) i zgadzam się w zupełności - gdyby nie stacje z żarciem i piciem to nie dałbym rady w ogóle dobiec, więc to jest dobra moja podstawowa strategia :) Gratuluję wyniku!

    OdpowiedzUsuń