Pokazywanie postów oznaczonych etykietą biegówki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą biegówki. Pokaż wszystkie posty

16 grudnia 2012

400km na lody


W ramach treningu do zbliżającej się "wyprawy życia" ruszyłem wraz z Raszem i dwoma Agnieszkami na poszukiwanie lodów nadających się do dziabania. Mieszkając w Poznaniu jest to nie lada wyzwanie, bo w najbliższe góry jest 5h jazdy samochodem, a lodospady tworzą się tylko w kilku miejscach w Karkonoszach i dobre warunki do wspinania w lodzie nie trwają długo. Topo znaleźliśmy tutaj: http://izerskielodospady.blogspot.com/ oraz w GÓRAch nr 200-201 ze stycznia 2011

Wyjechaliśmy w sobotę w nocy mimo, że prognoza sugerowała odwilż. Licząc na łut szczęścia po kilku godzinach jazdy dotarliśmy do kamieniołomu w Oldrichovie w Czechach, kilkanaście kilometrów od Świeradowa Zdroju. Padający deszcz i dodatnia temperatura sugerowały, że nie mamy czego szukać. Ostatecznie po ostatnich opadach zachowała się kilku centymetrowa polewa lodowana którą namiętnie eksploatowaliśmy. Efektem było zrobienie dwóch dróg i jednego wariantu w szanowanym powszechnie stylu TR ;) Dla Rafała i Agi było to pierwsze zetknięcie z lodem i dziabkami. Trzeba przyznać, że jak na te warunki radzili sobie znakomicie:)

Po południu ruszyliśmy na pierwsze w tym sezonie (dla mnie pewnie ostatnie) biegówki w Jakuszycach. Forma ok, ale trzeba się przestawić na nowy rodzaj wysiłku. Spotkaliśmy też Łasucha i Marcina z którymi prawdopodobnie stworzymy nowy dream team rajdów przygodowych, ale to na razie inna historia...;)

Tyle wrażeń z jednej niedzieli i pomyśleć że 12h spędziliśmy w samochodzie:)

10 marca 2012

Bieg Piastów


Przede mną ugina się  tak "na oko" siedemdziesięcioletni staruszek. Z całych sił zapiera się na wysokich kijkach  narciarskich i w konwulsjach odpycha, jakby miał zaraz wydać z siebie ostatni dech. Ale nie wydaje. Ponownie napina swoje wychudzone ręce i z jeszcze większym impetem odpycha się dalej. A ja, mimo tego, że dyszę nie mniej intensywnie, wcale się do niego nie zbliżam...

Bieg Piastów to kultowe zawody dla narciarzy biegowych. Słyszałem o nich już wiele lat temu w czasach kiedy Justyna Kowalczyk nie była jeszcze nikomu znana, a Adam Małysz nie był nawet na podium skoków narciarskich. Nie jest to nic dziwnego, bo zawody te maja już 37 letnią historię!
Dziwne jest to, że narciarstwo klasyczne jest stosunkowo mało znane w Polsce. Dopiero na fali Justyny co raz więcej osób próbuje swoich sił w tym fascynującym sporcie. Tras mamy niewiele, a przecież jesteśmy tak samo "zimowym" krajem jak Austria, Niemcy, o krajach skandynawskich nie wspominając, gdzie "biegówki" są pierwszym zimowym sportem którego uczy się dzieci.  Właściwie jedyną, godną lokalizacją w Polsce są Jakuszyce i tam oczywiście odbywa się Bieg Piastów.

Dystansów jest kilka, wybrałem oczywiście najdłuższy, 50km techniką klasyczną. Stając na lini startu, biegówki miałem na nogach po raz czwarty w życiu (i w tym roku jednocześnie). Mimo tego miałem ambitny plan zbliżyć się do granicy 4 godzin. Do Jakuszczyc przyjechaliśmy Locobusem w wesołej ekipie z której jeszcze Mikołaj i Marcin startowali w biegu. Miki przebieg już wcześniej poniżej 4h więc plany miał ambitniejsze, Marcin biega dłużej ode mnie, więc też zakładałem, że będę wolniejszy wystartowaliśmy jednak razem obok 1786 zawodników. Wszyscy podzieleni są na dwustu osobowe sektory i startuje się równych odstępach czasowych. Przez późne zgłoszenie startowaliśmy z ostatniego sektora co oznaczało początkowo przebijanie się przez tłumy wolniejszych zawodników. O ile w zwykłym biegu maratońskim to łatwe zadanie, o tyle w biegu narciarskim trzeba bardzo uważać, aby wychodząc z torów, które są przygotowane pod narty, nie wywalić się. W dodatku poruszanie się poza torami jest dużo trudniejsze (i wolniejsze) niż w torach.

Początkowo biegnie się w ogromnym tłumie ludzi, który na zjazdach wręcz tratuje się i cudem udało mi się kilka razy nie wpaść na leżących przede mną ludzi. Po 2 godzinach zaczyna się rozrzedzać i można już gonić zawodników przed sobą. Z racji tego, że jeżdżę na nartach zjazdowych nie mam lęków przez szybkimi górkami, tak jak wielu początkujących zawodników. Niestety biegówki nie są takie stabilne i jeden z szybszych zjazdów zakończyłem na ziemi wybijając sobie prawie kciuka. 
Co jest najbardziej zaskakujące w tym biegu to średnia wieku. W najmłodszych kategoriach do 20 i do 25 lat startowało zaledwie 40 zawodników w każdej. W najstarszej kategorii plus 70 lat, startowało...55 osób.Nie muszę chyba dodawać, że duża część z opisywanych "staruszków" była szybsza ode mnie (to ważna informacja dla mojego dziadka;)

Ostatecznie pobiegłem 4h31min38sek zajmując 28miejsce w kategori;)
walka przed metą

22 stycznia 2012

Cross Country


Przede mną widzę niewyraźną sylwetkę człowieka. mimo tego, że jest raptem kilkanaście metrów ode mnie co chwila gubię ją z oczu w zamieci śnieżnej. przymrużam powieki i próbuję skupić wzrok na wynurzających się ze śniegu budynków. czy biegliśmy na tyle długo, żeby trafić na polarną stację badawczą? Tak przynajmniej to wygląda. Na chwilę przenoszę się do książki "Moje bieguny" i razem z Kamińskim pokonuje ostatnie metry przez zastrugi. Teraz już jestem pewny, że chce zdobyć biegun południowy. Krok pierwszy wykonany - nauka jazdy na nartach biegowych.

w długi weekend styczniowy załadowałem się do samochodu zarządzanego przez Łasucha, zmierzającego do Jakuszyc, polskiej stolicy narciarstwa biegowego. Właściwie Jakuszyce są jedynym miejscem w Polsce, gdzie trasy są tak długie, a przede wszystkim przygotowane. Nauka jazdy na biegówkach to był mój cel już od kilku lat. Nigdy jakoś nie było "po drodze". Albo zimę spędzałem gdzieś gdzie nie ma śniegu, a jak już byłem w cały w śniegu to nart nie było w okolicy. Wreszcie się jednak udało. Dodatkową motywacją był zbliżający się start w rajdzie 360 stopni na długiej, 400 km trasie. Miał być tam 40km etap nart biegowych więc pomyślałem, że wypadało by umieć na nich jeździć;) Koniec końców mój i Agi start na trasie długiej nie wypali, gdyż nasz czteroosobowy team się rozpadł zanim w ogóle został stworzony...

Miałem lekkie obawy przed pierwsza jazdą na biegówkach, straszony przez wszystkich, że będę się tylko wywalał, że wszystkie mięśnie mnie będą bolały i że ciężko na maksa. Tymczasem pierwsze kilka kroków upewniło mnie w tym, że to jest coś na co od dawna czekałem! Pracują wszystkie mięśnie, liczy się siła, technika i koordynacja. Wręcz żałuje, że nie wziąłem się za to kilka lat wcześniej.

Pogoda nas nie rozpieszcza. Wieje, jest dosyć zimno. Na szczęście biegnąc emituje się tyle energii, że czasem mam wrażenie, że mógłbym się rozebrać do podkoszulka! Przechodzimy na zasypaną stronę czeską. Teraz już nie biegniemy, ale przekopujemy się przez świeży śnieg. Wychodzimy na jakieś wypłaszczenie, wiatr się wzmaga, nie widzę nikogo przed ani za sobą. Docieramy do polarnej stacji badawczej "Izerka".

Pierwszego dnia zrobiliśmy 30km. Drugiego 26km docierając do zawianej Chatki Górzystów. W powrotnej drodze spotykam Irka Walugę, człowieka o żelaznej łydce  z którym znam się jeszcze z czasów gdy wspinałem się rekreacyjnie na katowickim AWF, czyli dawno temu. Oboje na Outdoormanie w 2003 roku zaczynaliśmy przygodę z adventure racing. Tyle, że ja wtedy startowałem w polarze 300 i butach trekkingowych wycofując się w połowie, a on je chyba od razu wygrał;) Trzeci dzień to już rekreacyjne 15km i głównie doskonalenie techniki przy bólu nóg i rąk.Wieczory spędzamy na wspominkach rajdowych przy piwie.


Te 3 dni nart biegowych utwierdziły mnie w dwóch rzeczach. Za rok zaczynam startować w zawodach skialpinistycznych. A za dwa, albo trzy idę na biegun południowy. Nie żartuję:)

p.s. zdjęcie pozowane;)