3 stycznia 2012

Faith no more

od prawej: szalony kapelusznik, DJ clown oraz legendarny człowiek lasu

"That's why I'm easy, I'm easy like sunday morning!yeeeeaaah" 
Kilka lat temu śpiewaliśmy tę piosenkę leżąc do góry brzuchem i trawiąc kotlety mielone i kilka szklanek kompotu czekając na kolejne zajęcia Obozu w Sierakowie. I-wszy rok studiów.  Eh, to były czasy. Co gorsza okazuje się, że było to już... 7 lat temu.!

Teraz w podobnym składzie tylko trochę innym przebraniu śpiewamy tę samą piosenkę trawiąc na balu Sylwestrowym 2012 roladki i odrobinę wódeczki. Chciałoby się rzecz: po siedmiu latach, zrealizowanych planach, ustabilizowaniu się, założeniu rodziny, z żonami i dziećmi spotykamy się znowu. Prawda jest jednak z goła inna. Bowiem nie zmieniło się prawie nic:) I o ile w zeszłym roku po "Sylwestrze starych ludzi" post zalatywał deprechą, o tyle tym razem wydźwięk powinien pozostać pozytywny. Jednak się wcale nie zestarzeliśmy, co gorsza wygląda na to, że jesteśmy wiecznie młodzi:)

Poprzedni rok to zbieg różnych szczęśliwych zbiegów okoliczności. Wygląda na to, że ów 2011 ukierunkował moją przyszłość: profesjonalną, ale przede wszystkim emocjonalną;)

Nadchodzący rok zapowiada się, że będzie decydującym, pod każdym względem, okresem mojej egzystencji. To co się w nim wydarzy, wpłynie na całe moje przyszłe-dorosłe już życie. Oby pozytywnie. I tego Wam wszystkim życzę!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz