opuscilisy miasteczko rozpusty vang vieng i szybko stopem dotarlisy do stolicy Laosu, Vientianne. Gdybym nie wiedzal wczesiej, ze to stolica to pomyslal bym ze to jakies wieksza miescina na trasie. zadnych wysokich budykow, nic nowoczesnego. jest niby luk triumflny, brzydki palac pezydencki, ale calkiem mila atmosfera i ceny nizsze niz w innych czesciach kraju. tani czteroosobowy pokoj byl juz zamieszkany przez pluskwy na czym najbardziej ucierpiala aga i luis mimo 3 krotnej nocnej kapeli i noclegu na ziemi na korytarzu.
w Vietianne nie ma za duzo atrakcji.mozna jak wszedzie pojedzic na rowerze, zobaczyz zlota stupe, najwazniejszy, ale niezbyt imponujacy, zabytek laosu i zjesc moze troche lepiej. w ramach naszego krotkiego rozstania, zjedlismy steki z frytkamim i ruszylem w dluga podroz do Bangkoku. Znana w roznych kregach Jagna podjela spontaniczna decyzje i dolacza do nas na miesiac, wiec ktos musi odebrac ja z lotniska:) Jakims cudem udalo mi sie przekroczyc granice na starej wizie nie placac. potem tylko 14h w trzeciej klasie pociagowej i juz Bangkok:) pociagi sa tu podzielone w zaleznosci od predkosci jazdy i zwykle maja 3 klasy. wszyscy biali podrozuja pierwszych dwoch,a my w trzeciej:) bo tajniej i bardziej swojsko, choc nie do konca wygodnie. taki paradoks troche, niby biedna trzecia klasa, ale filmik na laptopie zawsze mozna obejrzec;)
w Bangkoku tradycyjnie Apple Guest House, potem oczekiwanie 2h na autobus na lotnisko ktory nie przyjechal, odbior Jagny, mala petelka po glownych atrakcjach Bangkoku i tradycyjny tajski masaz dla zmeczonych podroznikow. najlepszy do tej pory:)
...a w miedzyczasie reszta ekipy spala do 13, potem caly dzien lapali stopa zeby przejechac dystans ktory pociag pokonje w 3h za 19 bathow:) ale zarobili 240b bo kierowca autostopu sie nad nimi zlitowal... ech przygoda:)
zeby dojechac do kambodzy z bangkoku w jeden dzien, trzeba obudzic sie o barbarzynskiej godzinie 4:30. na granicy zupelnie niespodziewanie spotykamy sie wszyscy w piatke! Kambodza wita nas deszczem i cenami specjalnie dla turystow, ale ludzi bardzo pozytywni i uprzejmi. pierwsze wrazenie duzo bardziej pozytywne niz w Laosie. minibusem przyjedzamy do Siam Reap, bazy wypadowej do najwikszego zabytku Azji Poludniowo Wschodniej, Angkor Wat. Mnosto tu farangow, ale miasteczko z bardzo fajnym klimatem. Garden Village to najtanszy hostel w miescie, gdzie noc mozna spedzic za bagatela 1$! bierzmy bambusowy pokoj z materacami, jest net za darmo i super restauracyjka z pysznym jedzeniem i piwem za... 0,5 $ zyc nie umierac:)
Wieczor potoczyl sie szybko. chyba nawet za szybko. spacer, bar, spacer, fish masagge (wklada sie nogi do basenu z malymi rybkami ktore zjadaja martwa skore ze stop), bar, w nim buckety (czyli plastikowe wiaderka z miszanka whisky i czegos), darmowe t-shirty, disco, kazdy wyladowal w innym miejscu, jazda motorem, proba odnalezienia hostelu, sen i... pobutka o 6 rano bo trzeba zwiedzac Angkor. ale to trzeba opisac osobno:)
zdjecia z tej czesci pojawia sie w nastepnym poscie, bo malo:)
Kambodza mimo ze rownie biedna co Laos jest naprwde pozytywym krajem co dziwi po calej, jeszcze swiezej histori, jaka przezyli mieszkancy tego kraju.
tym razem juz w piatke wszyscy pozdrawiamy:)
Patryczku uwielbiam Cię:D:D:D
OdpowiedzUsuńbuziaczki dla podróżników;)
paula
Codziennie czekamy na nowe relacje a jak ich nie ma to czytamy stare, tak ze codziennie jesteśmy z tobą.Uściski B i D. Pozdrowienia dla całej ekipy.
OdpowiedzUsuńDzięki twojej relacji możemy uczestniczyć w wojażach Agi, za którą bardzo tęsknimy.Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich uczestników wyprawy przekazują mama Agi, jej siostry i brat =*...
OdpowiedzUsuńwow:) nie było mnie chwilę a tutaj tyle się dzieje, aż w glowie mi się zakręciło od tych Waszych przygód i od tego ciagłego przemieszczania z miejsca na miejsce:P życzę kolejnych niesamowitych wrażeń:* pozdrawiam buziaki:*
OdpowiedzUsuń:) sledzimy sledzimy :)
OdpowiedzUsuńja tez czytam kala:)
OdpowiedzUsuńbeno :D
OdpowiedzUsuń