8 sierpnia 2009

Most na rzece Kwai



Bangkok jest pozeraczem czasu i pieniedzy, ale i tak jest fajny. Podjelismy decyzje ze we wrzesniu jedziemy do Myanmaru (Birmy). Jeszcze napewno cos o tym napisze, ale mysle ze bedzie to jakby podroz do przeszlosci. Nie ma tam bankomatow, nie dzialaja telefony komorkowe a w kraju panuje bezwzgledny reżim. Bedzie ciekawie.

W bangkoku poznalismy anglika Rudiego oraz kanadyjke Fione i razem z nami przeszli kilkudniowy szkole podrozowania po polsku. Czyli oszczedzaj gdzie sie da. Poniewaz na wize do Birmy czeka sie 2 dni postanowilismy zwiedzic szeroko pojete okolice Bangkoku. Pociagiem w 3 klasie za 17 bathow (1zl to niecale 10 bathow) pojechalismy do Ayutaia, dawnej stolicy Tajow. Stare miasto w calosci lezy na wyspie i tworzy kompleks kilkunastu swiatyn, kazda z innego wieku. Nawiasem piszac Tajlandia to stosunkowo mlody kraj, najstarsze, zchowane zabytki sa z XII wieku, takze Polska jest starsza:) W kazdym razie mimo tego, ze prawie wszystko zostalo zniszczone przez birmanczyow, rekonstrukcja jest calkiem udana. Najwieksza zabawa jest tutaj zwiedzanie wszystkiego na rowerze co zreszta uczynilismy. Nawet raz wjechalismy tylnym wejsciem przez co ominela nas oplata za bilet wstepu. 50 bathow do przodu:) Na wszytskich pocztowkach reklamujacych Ayutaie jest glowa buddy oplecion korzeniami drzewa. tylko glowa, reszta zginela w niewyjasnionych okolicznosciach. No i jest ta glowa, a wokol nich tlum turystow, wsrod nich nasza szostka i robimy sobie zdjecia. Tak niestety wyglada na swiecie kazde miejsce "z pocztowki". W Ayutaia mozna tez pogonic slonia na rowerze. doslownie.

Poniewaz autostop szedl nam do tej pory niezle, postanowilismy przedostc sie tym sposobem do Kanchanaburi, miasta w ktorym znajduje sie slynny most na rzece Kwai. Mimo ze ruszylismy juz pod wieczor i to w szesc osob udalo nam sie zlapac pick-upa ktory zawiozl nas 20km do... blizej nie okreslonej wioski. Teraz sytuacja: Noc. przy drodze stoi sześciu farangów machając ręką na przejeżdżające obok samochody. Dookoła nas chyba cała wioska próbuje z nami porozmawiać. Po tajsku. Przyjeżdża policja. z dwóch stron. odjeżdża. dzieci dają nam coca-cole. jest autobus, ale drogo 50 bathow, wiec machamy dalej. znow policja. pewnie sobe mysla "co my do cholery robimy w tym miejscu i czemu nie chcemy jechac autobusem?". "no money" mowimy. więc chcą nam dac kase na autobus! Korbhun-kap mowie (dziekuje, ale nie chce). No i konczy sie, ze policja każe autobusowi wziąść nas za darmo do nabliższego, większego miasta Sopan Buri. Chyba trochę przesadziliśmy z oszczędzaniem:) Tajowie są bardzo gościnni i pomocni, ale tylko Ci którym Farang nie kojarzy sie jedynie z bogatym turystą.

Myślałem, że dziś już nas nic więcej nie spotka. Jednak po zobaczeniu słonia chodzącego po ulicy z czerwonym, migającym światełkiem na tyłku wiedziałem że ta noc będzie wyjątkowa:) Po obejrzeniu największej tutejszej atrakcji, wieży, która nie wiadomo do czego służy, wbiliśmy się na live-music w wykonaniu tajskiego pop bandu. Wielka sala, kilkanaście drewnianych stołów, tylko my i zespół.
1 piosenka: zespół dostaje gromkie brawa i wyraźnie rozochoca się do dalszej gry
2 piosenka: bitwa na kostki lodu
3 piosenka: wychodzimy na parkiet i próbujemy tańczyć
4 piosenka: ja dołączam do zespołu i gram na bongosach, Aga z Patrykiem tańczą na stole
5 piosenka: Aga idąc do toalety nie zauważyła wielkiego basenu z wodą, który przecinał salę na pół. myślała że to jaśniejsze płytki. Luis w ramach solidarności wskakuje za nią
6 piosenka: zespół już dawno poszedł. został tylko jeden Taj z gitarą
7 piosenka: taj dał mi gitarę. pożępoliłem trochę, pośpiewałem i poszliśmy spać:)

działo się, trzeba przyznać. Już autobusem na drugi dzień dojeżdżamy do Kanchanaburi. Niestety zarówno miasto jak i most to typowy turystyczny magnes. Dla farangów wszystko droższe w tym bilet na pociąg który normalnie kosztuje z 15Bth dla nas 100! bezczelne. Za toną turystów kryje się jednak dramatyczna i smutna historia budowy kolei śmierci, która miała pomóc japończykom w transporcie sprzętu wojennego z tajlandi do birmy. Podczas jej budowy w bestialskich warunkach zginęło prawie 100 tys ludzi w tym 16 tys jeńcow wojennych m.in z angli i australii. Niestety przez zbytnie uturystycznienie tego miejsca nie da poczuć się ducha histori.

Nie udaje nam się tego dnia dotrzeć do parku narodowego Erawan, który był naszym kolejnym celem. W zamian tego nocujemy w obskurnym hotelu i kończymy dzień grą w "Asshole" czuli dupka. Wcześnie rano ruszamy do Bangkoku żeby zdążyć odebrać wizę do Birmy i pod wieczór wreszcie udaje nam się opuścić miasto kierując się na północ koleją do Sukothai. Do Bangkoku wrócimy za niecały miesiąc.

9 komentarzy:

  1. nieźle, nieźle! ale dajcie też tam tym biednym ludziom zarobić! trzeba się dzielić z bliźnimi ;-) pozdro! nie możemy się doczekać relacji z Birmy no i fotek!
    państwo kOwalscy :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. ładnie rozkręciliście tą imprezę ;) co notka to bardziej wciąga do bloga .Czasem zastanawiające że pamietacie o robieniu zdjeć i archiwizacji całej wyprawy, bo naprawdę sie dzieje u Was. ;)
    pozdrowienia for all
    Michał

    OdpowiedzUsuń
  3. oo nieee!!! a ja tak chcialam do myanmaru pojechac!!!! to moze jednak sie zastanowie raz jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przecietny turysta dostałby "choroby morskiej" od waszych pomysłów i przygód:) Postawa Tajów wobec "biednych"turystów rozczulajaca...
    Całuski
    MM i TT

    OdpowiedzUsuń
  5. kolejny wpis i kolejny raz działa na wyobraźnię :) rozbawiła mnie ta akcja z policjantami, bo ciekawie by się ona rozwinęła gdybyśmy przez analogię "wrzucili" ją do polskich warunków :) nie ma co ukrywać, że polak gościnny jest, zwłaszcza o 2 w nocy :) no a co do gry "Asshole", to jakaś instrukcja? bo Misiek tu już mnie molestuje, że sam chciałby zagrać, ale ja mam lekkie obawy, czy aby na pewno o dup(k)a chodzi :P
    MaciejKa

    OdpowiedzUsuń
  6. pozdrow ode mnie johna rambo ziom hehe:)

    beno

    OdpowiedzUsuń
  7. jak miło oderwać się od rzeczywistości czytając takie rzeczy:) bomba:* czekam na cd...:*

    OdpowiedzUsuń
  8. NO, Tomek...nie marnujesz swojego życia na przyziemne p r z y z w y c z a j e n i a. A tak na marginesie, to rozwiń ten wątek z tą grą w dup..., bo w końcu nie wiem czy pijawki z Wami grały w tę grę, czy tak naprawdę Wy graliście (być może w inną, o mocniejszej nazwie grę) z policjantami.
    Pozdrawiamy
    Urbańscy

    OdpowiedzUsuń