29 kwietnia 2010

Surfin'

Te 3 sekundy pozwolily mi poczuc sie jak w prawdziwej Australii. Idzie fala, w momencie kiedy jest idealnie pod Toba, trzeba szybko machnac kilka razy rekami i dynamicznie wskoczyc z pozycji lezacej na deske. Po niecalych trzech sekundach juz sie jest pod woda sponiewranym przez fale. No ale surfing byl.
Mialem pisac co tydzien, ale znow praca i ostatnie wydarzenia troche pochlonely mi czas. Przez ostatnie kilka miesiecy glownie krytykowalem Australie i Brisbane, a teraz w obliczu wyjazdu zaczyna mi sie tu co raz bardziej podobac. Odkad wrocilismy z Roadtripa pracuje wlasciwie tylko w nocki weekendowe, a i tak potem musze 2 dni odpoczywac. Moj problem ze skurczami wydaje sie ze minal, odkad zaczalem zazywac magnes i troche wiecej myslec o tym co jem. Minelo tez moje cwierczwiecze i na prezent symbolicznie przeżywcowalem (wspialem sie bez liny) na tutejsze klify. Kameralna imprezka w polskim gronie skonczyla sie glosym spiewem przebojow Ich troje. Nie dlugo potem switowalismy urodziny Slawka, ktory z tej okazji stracil na drugi dzien prace.W znanym juz klubie Down Under Bar, przypadkowo trafilismy na wybory miss mokrego podkoszulka. niestety do miss bylo dziewczyna daleko, a koszulek w wiekoszosci i tak nie uzywaly w nadziei ze wygraja 300$ nagordy. Tutaj chyba warto opowiedziec jak wyglada zycie nocne Australijczykow. Poniewaz pracuje w piatki i soboty mam pelen obraz tego ZOO ktore powstaje w tym czasie na ulicach Brisbane. Wyobrazcie sobie tlumy wrzeszczacych ludzi. grupy roslych mezczyzn przeczesuja okolice w poszukiwaniu zdobyczy, a te czesto leza bezwladne na chodnikach nie swiadome swojego losu. sa bijatyki, wyzwiska, rzuty butelkami (kilka razy we mnie, ale szczesliwie bez trafienia), jest tez sporo policji (kiedys 4 policjantow gonilo biednego pijaczka ktory wysikal sie pod klubem i nie chcial zaplacic mandatu) a wsrod nich MY, weseli kierowcy Rikszy, ktorzy na tej cholocie zarabiaja pieniadze. No a jezdzac w nocy na riszy nie ma dnia zeby mi ktos nie pokazal (przepraszam za jezyk) golej dupy, spytal sie czy go nie zawioze do Gold Coast (100km od miasta), wetknal patyka w szprychy, klepal mnie po tylku czy zlozyl niemoralna propozycje (te dwie ostatnie to w przypadku zarowno kobiet jak i mezczyzn). Ostatnio nawet dostlem numer telefonu od modelki z polskimi korzeniami, Karolinki. Takze na brak atrakcji w pracy nie moge narzekac. Na zarobki zreszta tez, wiekszosc kasy zarobilem w ciagu ostatnich trzech weekendow!
W koncu udalo nam sie wybrac do Surfers Pradise, najblizszej od Brisbane plazy. Ubolewam ogolnie na tym ,ze jedzilem po Australi, ale nie zobaczylem praktycznie nic w Queenslandzie, regionie w ktorym mieszkamy. Takze slynne sunshine coast, wielka rafa koralowa, fraser island czy Cairns zostawiam na nastepna podroz.\
Do Surfers wybralismy sie przy okazji wizyty dziewczyn w Sydney, ktore postanowily do nas wpasc na 2 dni. Plaza tutaj jest niesamowita. Bielutki piasek, cieply ocean a dookola... drapacze chmur, kluby, mcdonalady jak to kolega powiedzial "kult ciala":). Nie jest to plaza na ktorej poszukuje sie kontaktu z natura, ale trzeba przyznac ze robi wrazenie. W Brisbane zabralem gosci na wycieczke po miescie, po raz n-ty odwiedzilismy museum of queensland (zawsze jest tam cos ciekawego do odkrycia) i gallery of modern art, gdzie slynna ekspozycja łosia w szkle zamieniona zostala na wielkie, dmuchane kroliki.
Wtorkowa noc zamienila sie w jakby polska impreze pozegnalna. W sumie zebralo sie 11 polakow i kilka innych narodowosci i znow podbijalismy parkiet w klubie Down Under, z czego mozna zobaczyc zdjecia.
Zostalo kilka dni do wyjazdu z Australii. Bilet, wizy, pieniadze, wszytsko gotowe i sam wlasciwie tez jestem gotowy. To juz przeciez prawie 6 miesiecy odkad wyladowalem tutaj. Czas najwyzszy ruszyc w poszukiwaniu kolejnej przygody. A tym razem juz nie bedzie cieplo i przyjemnie. Bedzie bardzo zimno i ciezko...
Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytajacych!

p.s. W najnowszym magazynie Extremium, pojawi sie moj artykul z Myanmaru, a moze i zdjecie na okladce. W Przegladzie Dabrowskim (dzieki Elvis) informajca o wyprawie na Denali.


2 komentarze:

  1. Ale zdjęcie tytułowe wypasik! choć ja mam z californi z dwiema deskami pod obiema pachami :-)
    coż wszystkiego się nie da zobaczyć nigdy, choć przyznam że ja osobiście wybrał bym chyba ocean niż pustynie.
    Rozumiem, że ten trening surferski to przed hawajami i big waves ?
    pozdrwo
    PAW

    OdpowiedzUsuń
  2. gdzie dalej?

    ja tez sie kiedys poczulam jak prawdziwy serfingowiec, jak mi w trakcie akcji alarm rekinowy wlaczyli. w zyciu nie plynelam tak szybko :)

    OdpowiedzUsuń