9 kwietnia 2010

Wspaniała Droga Oceaniczna

Na wieczor docieramy do 12 apostolow, czyli najbardziej rozpoznawalnej czesci Great Ocean Road. Droga w zasadzie ciagnie sie nad oceanem jedynie przez kilknascie kilometrow. Wykuto ja ponoc recznie i miala byc upamietnieniem poleglych zolniczy Anzacu (nazwa od polaczonych sil Australi i Nowej Zelandi wlaczacych podczas pierwszej wojny swiatowej). Na przestrzeni ok 100km jest kilka mniejszych, badz wiekszych atrkacji. punkty widokowe na klify i plaze, resztki wrakow (ktorych rozbilo sie tutaj chyba kilkadziesiat,ale wiekszosc spoczywa pod woda), wodospady i szwedajace sie gdzieniegdzie kolczatki i misie koala. 12 apostolow sa wlasnie taka atrakcja, co wiaze sie z tlumami ludzi z calego swita przescigajacych sie w robieniu co raz to lepszych ujec zdjec. jakkolwiek duzo ludzi by nie bylo, miejsce naprwde piekne. Po krotkich, niemajacych sensu poszukiwaniach kempingu (miejsca wykupione kilka tygodni wczesniej) ladujemy przy opuszczonej farmie nad jeziorem, a obok nas grupa 9 backpackerow kady z inego kraju. wspolnie rozkrecamy impreze na polu i rano kazdy rusza w swoja strone.
Znajdamy swiateczne sniadanie w formie bulki z jajkiem i pieczonych ziemniankow w odroznieny od codziennego tunczyka z majonezem. Czasu za duzo nie mamy wiec wybieramy tylko najciekawsze miejsca. jest zatoka w ktorej rozbil sie ogromny zaglowiec Loch Ard i uratowaly sie tylko 4 osoby. zaglowca nie widac, ale jest cmentarz i blowhole w ktorej po katastrofie plywaly ciala marynarzy i wszystko swiecilo dziwnym swiatlem, bo w skrzyniach byly dziwne chemikalia. tak glosi legenda. jest London Bridge, ktory kiedys byl podowjnym lukiem, ale jeden sie juz zawalil. Ogolnie wszystko tutaj jest bardzo kruche. z 12 apostolow (samotnych ostancow) zostalo tylko 6! tym razem nie sprawdza sie powiedzenie ze "gora bedzie tu zawsze", wiec lepiej sie spieszcie z wizyta, bo kto wie ile apostolow sie zawali za rok!:)
zahaczamy jeszcze o wodospady i latarnie, najstarsza w Australi. Niestety spozniamy sie 10 min i nie chca nas wposcic nawet w okolcie w klifu. na szczescie w drodze powrotnej nastrafiamy na stado dzikich Koali! caly czas chcialem je gdzies spotkac i wreszcie sa! co wiecej calkiem aktywne. chodza po galeziach i zra eukaliptusa. nawet flashe z aparatu im nie przeszkadzaja. Marta natomiast przeszkodzila Kangurowi-Gigantowi wchodzac na jego terytorium w celu zalatwienia potrzeby. malo co nie doszlo do rekoczynow, na szczescie jak poszlismy grupa to kangur juz nie podskoczyl. to znaczy podskoczyl ale powoli i w przeciwnym kierunku:)
Wieczorem przy fish&chips dowiaduje sie ze jestem Wujkiem!!! Wojek urodzil sie pierwszego dnia swiat, czyli tak samo jak ja 25 lat temu. czy mozna nazwac to zbiegiem okolicznosci?:) Smutno mi jedynie ze przy tak waznej okazji nie ma mnie domu... odbije sobie przy nastepnym bratanku;)
jadac w nocy, prawie udalo mi sie rozjechac kolejnego misia Koale ktory nie spiesznie przechodzil na druga strone drogi. spimy niedaleko innego wodospadu zaraz przy tabliczce No Camping:)
Zeby tradycji stalo sie zadosc, robie dziewczyna smigusa-dyngusa zolta woda z deszczowki. Przed nami ostatni dziej podrozy. Obijamy sie wiec troche na plazy (dokladnie 1h15min) i skaczemy przez fale. smiesznie ze patrzac w strone oceanu, najblizszy kontynent to... Antarktyda:)
Miejscowosc Torque jest poczatkiem (dla nas konczem) Great Ocean Road i jednoczesnie Australijska stolica surfingu. wlanie odbywaja sie tu najstarsze zawody surfingowe Rip Curl Pro an slynej plazy Bells Beach, ale z powodu braku fal je na dzis odwolali. Zwiedzamy bardzo ciekawe Muzeum Surfingu w ktorym mozna dowiedziec sie wszystkiego na ten temat. od ewolucji deski surfngowej az do jakiego koloru hawsjska koszule powinno sie nosic:)
Noca ladujemy juz w Melbourne w bardzo klimatycznym hostelu The Nunnery, ktory kiedys byl klasztorem badz szkola pielegniarek. W recepcji,  w kominku stoi statula Maryji. dziwny klimat. noca zegnamy sie przy piwie i powaznych dyskusjach w klimatycznym barze w dzielnicy Fitzroy gdzie mieszka ponoc cala artystyczna bohema Melbourne. daje sie odczuc.
Rano staracza nam czasu tylko na szybki spacer po centrum i wizyte w najlepszym muzeum/wystawie w jakim chyba bylem do tej pory. Australian Center of Moving Image przedstawia historie filmu i kina od samego poczatku i projektora braci Lumiere, az do efektow 3D w najnowszych filmach. wszystkiego mozna dotkac, mozna zobaczyc sceny najslyszniejszych filmow w histori kina. zobaczyc jakie panowaly trendy w danych latach, jak rozwijala sie technika. a na koniec mozna pobawic sie w nagrywanie Bullet Time z MAtrixa czy podkladac sciezki dziwiekowe do klipow. super sprawa. Czy wiecie ze efekt dziwiekowy nazwany "Wilhelm Scream" byl uzyty w ponad 140 filmach. sprawidzie na YouTubie:)

Pozegnalismy sie z dziewczynami i samolotem wrocilismy tego samego wieczora do Brisbane. Mowia ze przyjada nas tutaj odwiedzic jeszcze. fajnie by bylo, bo jak na nawiazowanie znajmosci przez internet wyszlo nam calkiem niezle. dawno sie tak nie usmialem:)
teraz juz wracam do rutyny kierowcy rikszy i odliczam dni do wylotu na wschod. wtedy zacznie sie kolejna przygoda...

p.s.wiekszosc zdjec by Slawek

4 komentarze:

  1. Zdjęcia chyba super ale do końca nie mogę tego stwierdzić BO ICH NIE MA :):):):)TT

    OdpowiedzUsuń
  2. no wlasnie, poza tytulowym zdjec nie ma. Widoczek coś po miedzy kalifornijska jedynka, a wybrzezem korsyki albo garrano ;-). Ocean jest zawsze piekny, a podoz jego brzegiem to idealne wakacje! ciekaw jestem jak odczujesz te skurcze na rikszy? mamy nadzieje ze dasz rade! twoj bratanek nawet grzeczny (odpukac), spi, je i robi kupy :-)
    pozdro
    PAW

    OdpowiedzUsuń
  3. zdjecie oceanu u mnie na pulpicie:)
    gratuluję powiekszonej rodzinie kowalskich!
    i uprzejmie donosze, ze we wrzesniu przyjdzie na swiat jeszcze jeden (miejmy nadzieje grzeczny) dzieciaczek - wlasnie dzis sie dowiedzialam ze ja tez bede miec synka:) bedzie mial na imie Jedrzej:) calusy dla wszystkich - ania kmitka:)

    OdpowiedzUsuń
  4. foty znad oceanu piekne. ale co tam taka zimna woda, ze sie nie kapaliscie?
    poza tym to koala bije wszystko na glowe!
    PAW

    OdpowiedzUsuń