Star Check. To chyba najpiekniejsza, latwa droga sportowa w Squamish. Niesamowity, lity filar wyrasta jakies 100m prosto z rwacej rzeki. Znajduje sie kilkanascie kilometrow na polnoc od miasta, doslownie kilkadziesiat metrow od autostrady. Pojechalem tam z moja wspolpracowniczka Laura zaraz po zamknieciu sklepu. Dojscie pod droge nie jest ewidentne i troche musielismy sie naszukac zejscia, a potem zjechac dwie dlugosci liny do podstawy sciany, zaraz nad brzeg Squamish river. Jest juz dobrze po 18 i zaczyna sie ciemnic, ale takiej okazji na wspin nie mozna przegapic. Prowadze wszystkie wyciagi. Spity poczatkowo w bezpiecznej odleglosci kilku metrow zaczynaja sie powoli przerzedzac tak ze gdzies na drugim 40m wyciagu z powodu zapadajacej ciemnosci nie widze ani nastepnego ani poprzedniego spita. Droga prowadzi doslownie ostrzem filara. Nie jest zupelnie pionowa, ale ogromna przestrzen i niesamowity grzmot przewalajacej sie wody gdzies tam w dole robi ogromne wrazenie. Dochodze do stanowiska. Jest juz ciemno. Laury oczywscie ani nie widze, ani nie slysze. Po kilkunastu minutach zza ostrza filara wynurza sie swiatlo czolowki. Na jej twarzy maluje sie uczucie ktore doskonale oddaje klimat miejsca: satysfakcja i fascynajca z lekka dawka strachu. Zostaje nam ostatni, najtrudniejszy wyciag, ktory prowadze juz w swietle czolowki. Zaskakujaco nie sprawia nam problemu i po krotkim podejsciu jestesmy z powrotem na autostradzie.
Wspin w Squamish jednak bardzo rzadko oznacza wspianie sportowe, czyli ospitowane sciany tak jak to wyglada w Polsce. Tutaj kultywuje sie wspinanie tradycyjne (na wlasnej asekuracji) ktore pochlonelo mnie na dobre. To jest wlasnie prawdziwa esencja wspinaczki. Podchodzisz pod sciane, wspinasz sie uzywajac tylko tego sprzetu ktory posiadasz i koniec. nic w scianie nie zostaje (moze oprocz bialawych sladow magnezji).
Na mojej "liscie przejsc" w Squmish widnieje obecnie jakies 50 pozycji od 5.4 do niestety jedynie 5.9
Zdaje sobie sprawe, ze pewnie wiekszosci z Was nic nie mowia ani te cyfry ani termin "wspinaczka sportowa" czy "tradycyjna", ale wyjsnienie tego nie jest szybkie ani proste. Generalizuja to wspinanie tradycyjne jest bardziej wymagajace psychicznie i z tego wlasnie powodu moje wyniki sa takie slabe. Jest to troche deprymujace ze wspinam sie tyle lat, a moj poziom rowna sie tutejszemu amotorowi ktory wspina sie od kilku weekendow. No ale nie mozna byc dobrym we wszystkim, poza tym jeszcze wiele wspinaczkowych doswiadczen przede mna:) W kazdym razie wspinanie tutaj jest z wielu wzgledow niesamowite. Nie ma chyba sensu pisac jak podniecaja mnie perfekcyjne rysy bo watpie zeby ktos to zrozumial;) To trzeba poczuc na wlasnych dloniach!
No ale nie samym wspinem czlowiek zyje. trzeba tez troche pobiegac;) Tydzien temu zaliczylem long run w Parku narodowym Garibaldi, tam gdzie wczesniej z Misia wchodzilem na Black Tuska. Slawek z Marta poszli sobie krotsza trasa nad jezioro (ale i tak kawal drogi -18km) a ja pobieglem troche na okolo robiac 33km i 3000m przewyzszenia. Trudno opisac jak wspaniale jest bieganie wysoko w gorach z widokiem od oceanu po osniezone szczyty. Nie moge sie doczekac az doswiadcze podobnych uczuc w Tatrach. No moze bez tego Oceanu;)
Misia i Marta niestety wyjechaly i zostalem ze Slawkiem. Dzis jednak znienacka odezwal sie do mnie japonczyk Hidu (albo Hindu, w sumie nie wiemy) i o dziwo z nami zamieszka! ciekawe co to bedzie.
A w grudniu mozliwe ze znajde sie w... Kalifornii ale na razie nie zapeszam. Jak sie uda to bedzie wspaniale zakonczenie wyprawy.
Pozdrawiam!
p.s. zdjecie nie jest moje (ja nie robilem bo bylo ciemno) , a na zdjeciu jest Natasha, polka z pochodzenia ktora mieszka w Victorii a bywa czasem w Squamish;)
to jaka wycena tego Star Check?
OdpowiedzUsuńjapończyk powiadasz, co to będzie? - wiadomo sake :-)
a w tatrach to może nie widok na ocean ocean ale za to np. na morskie oko, kto wie czy nie ładniejsze!
ciekawe ja to będzie jak zamienisz squamish'owy granit na wyślizgane jurajskie mydełko :-)
B.P.