3 marca 2011

wyrypa


po raz kolejny wracamy do hotelu po ciemku, spoznieni na kolacje. tym razem jednak duzo bardziej zmeczeni, z odciskami i bolami w roznych czesciach ciala. typowa calodzienna wyrypa.
bylismy na drodze Maczki na Wielickiej Baszcie. obydwa zespoly ktore robily ja przed nami wracaly z klopotami w nocy,ale Kierzu stwierdzil ze zrobimy to napewno szybciej. oczywiscie nie zrobilismy, bo mamy tylko szpej na jeden zespol wiec wszystko szlo dwa razy dluzej. do tego pogoda sie zwalila. Droga jednak byla fantastyczna. jak do tej pory numer jeden obozu. Dluga, urozmaicona, trudnosci trzymaly do samego konca. W skale, w lodzie, w trawkach, nawet w kosowkach (znowu). czesciowo z lotna, kilka emocjonujacych momentow. wlasnie na taki wspin przyjechalem na oboz. Na szczycie jestesmy juz po zmroku. Nikt nie wie dokladnie ja schodzic a slady wiada w roznych kierunkach. ostateczie kluczylismy po omacku az dotarlismy do zejscia na tzw. niedziwedzia lawke i nia prosto do Hotelu na resztki kolacji. 
zmeczony jestem, musze przyznac. jutro wlasciwie ostatni dzien wspinu. mielismy zrobic dluga droge na Gerlach ale z braku sprzetu (poza tym Kierzu jutro restuje) nie dalibysmy rady zrobic ja w czworke w jeden dzien. w zwiazku z tym ruszymy na cos blizej, tak zeby wyrobic sie na kolacje;)
na koniec zdjecie pt. zamyslony taternik;)

1 komentarz:

  1. brawo, brawo! ale chyba niedosyt czujesz? 3 drogi na 7 dni w górach i to 7 dni pogody...
    no to na gerlach w przyszłym sezonie może!
    B.P.

    OdpowiedzUsuń