2 sierpnia 2009

Pijawki w Kao Sok



Tropical infection of the ear. w przewodniku wyczytlismy ze to choroba na ktora czesto zapadaja nurkowie. tym razem nurek Luis. juz wieczorem przed opuszczeniem Ko tao nazekal na bol uszu potem bylo tylko gorzej. na staly lad doplynelismy night boatem, byla to najtansza mozliwosc ale w rzeczywistosci calkiem wygodna. dwa poklady w calosci zapelenione lozkami jedno przy drugim tyle tylko ze lezac na plecach lezalo sie juz czescia ciala na drugim lozku, takie byly male. dobrze ze nie bylo 100% obsady bo bylo by zabawnie.

Potem musielismy sie potargowac o autobus i jedziemy do Kao Sok, ponoc najstarszej dzungli na swiecie. Jej opis brzmi zachecajaco: mnostwo zwierzat, lamparty, tygrysy, niedzwiedzie, slonie, raflesia - najwieksze kwiaty na swiecie, wodospady, rzeki i inne. wyprzedzajac fakty zobaczylismy tylko dwa ostatnie, co nie zmienia faktu ze przygoda byla przednia. aha, przewodnik nie wspominal ze glowna atrakcja sa pijawki...

zakwaterowalismy sie w drewnianym bungalowie w Jungle Hut. w dwojce w trojke, do tej pory nam sie udaje w ten sposob troche zaoszczedzic,a lozko spokojnie miesci 3 osoby. Luis steka od kilku godzin, nic nie slyszy i widac ze naprawde go boli. Sara z Bartkiem ktorzy maja dojechac pozniej przywioza mu krople do uszu, a ja z Aga poniewaz za bardzo nie mozemy mu pomoc, idziemy na pierwsza przygode do jungli:)

Jungla choc na poczatku idzie sie asfaltowa sciezka i schodami po chwili zamienia sie w taka filmowa dzungle. znowu dziwne odglosy (cos w rodzaju glosnej, skrzeczacej trabki), bambusy, liany, most wiszacy nad rzeka, sciezka robi sie co raz mniej wyrazna. wreszcie tabliczka "szlak zamkniety od 1 czerwca do 14 grudnia" . czemu do 14go akurat? nie wiem. w kazdym razie idziemy dalej:) sciezka juz nie jest ewidentna, widac ze od dawna nikt nia nie chodzil. przekraczamy male strumyki, mijamy tabliczke z napisem "beware of wild elephants", kilka pajeczyn i po godzinie sciezka urywa sie nad brzegiem rzeki... wracamy, szukamy innej drogi, ale wszystkie inne sciezki wyraznie wydaptane sa nie przez czlowieka. mamy juz wracac, gdy dostrzegamy ze po drugiej stronie rzeki sciezka idzie dalej! no to zdejmujemy buty i idziemy... o fuck! na nogach i w butach pelno pijawek! Aga panika, po pierwsze ze nie da sie ich strzepnac bo sa przyssane bardzo mocno. po drugie jak jakas sie nie przyssala i chce sie ja strzepnac to przyssysa sie do palca co jest jeszcze bardziej irytujace. jakos udaje nam sie oderwac wszystkie co potem kosztuje nas tamowniem krwotokow przez nastepne godziny. Pijawy wpuszzaja taka substancje ktora zapobiega krzepnieciu krwi , wiec najlepszym wyjsciem jest poczekac az sama odpadnie jak sie naje:) problem pojawia sie jak ma sie ich np 15 jak w moim przypadku.

Rzeke przekroczylismy jeszcze 5 razy, z kazdym razem w co raz silniejszym nurcie. napotkalismy tez sporo dziwnych sladow zwierzat. niestety na ostatniej przeprawie, kilkaset metrow przed celem - wodospadami, zawracamy. wedlug mnie rzeka byla juz za niebezpieczna, Aga wiadomo chciala isc:) potem okazuje sie ze bylismy naprawde blisko. w chatce okazuje sie ze 3 pijawki dotarly w okolice mojego prawego posladka. jak? nie mam pojecia.

Drugiego dnia Luis czuje sie lepiej i w piatke ruszamy zrobic dlugi szlak, zhaczajac o wspomniana raflesie (o tej porze roku jest zgnila i wyglada kiepsko) i kilka wodospadow. szlak znow zamkniety, tym razem z powodu stada dzikich sloni, ktore ponoc sa bardzo niebezpieczne. zignorowalismy niebezpieczenstwo:) jednak po ktorejs z kolei "autostradzie", gdzie wszystkie drzewa sa powalone a dookola pelno naprawde duzych kup, odpuszczamy. Aga oczywiscie poszla by dalej:) jungla znowu wygrala.

mimo wszystko przygoda przednia. je jestem z siebie dumny bo mimo strachu przed wszelkim robactwem wykazalem sie sporym opanowaniem hehe:)

Do Bangkoku postanawiamy sprobowac wrocic autostopem. razem z nami jedzie pol japonka pol szwajacarka Hiromi, nazwana przez nas Hiroszima, bo latwiej zapamietac:) Stop okazuje sie wspanialy. Tego dnia robimy ponad 1000km, raz na pace pickupa, raz w srodku ciezarowki wiozcej najbardziej smierdzace owoce swiata - duriany. po drodze jeszcze ogldamy mumie jakiegos znanego mnicha. zmieniaja jej ubrania co rok. creepy:/ Nocujemy w Petchamburi, wielkim miescie, pelnym buddyjskich Watow, a ktorym jestesmy chyba jedynymi Farangami. Pierwsze spotkanie z malpami konczy sie zaatakowniem Agi i kradzieza reklamowki z chrupkami. Malpy sa naprawde bezczelne.

W bangkoku spimy w naszym hostelu. odebralismy Patryka z lotniska i zaliczylismy kino. przed kazdym seansem puszczaja hymn i krotki filmik o kochanym krolu (trzeba stac na bacznosc). btw. polecam film Hangover (pol:Kac Vegas), dawno sie tak nie usmialismy w kinie:)

Dlugi ten opis. mam nadzieje ze nie zanudzilem:) teraz chyba jedziemy do kambodzy, choc do konca nie wiadomo. pozdrawiamy!!!

9 komentarzy:

  1. o kurcze, ale czad! Twój opis w połączeniu z wizualizacją w postaci zdjęć jest powalający!:) działa na wyobraźnię, oj działa :)
    MaciejKa

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem pod ogromnym wrazeniem odwagi!!teraz pijawki a co bedzie sie dzialo w kambodzy?:))powodzenia w dalszej podrozy, pozdrowionka
    Agata

    OdpowiedzUsuń
  3. bylem pewien ze ta relacje nazwiesz "welcome to the jungle"... ale stygmaty po pijawkach pierwsza klasa ;-)!, a ta na palcu - mocne! dajesz dalej!
    Brat P.

    OdpowiedzUsuń
  4. pijawki mnie przeraziły:P chyba nie dałabym rady:P już wole się ciorać po górkach:) pełen szacun i powodzenia:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdzie będziecie w październiku? Bo trochę Wam pozazdrościłam i zaczynam zastanawiać się nad tym, żeby wziąć dziekankę i do Was dojechać:) Uważajcie na słonie!:) Buziaki. Marta.

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie - gdzie będziecie w październiku? ;)
    Pijawki konkret, 'przygoda przednia' ;)
    Czekamy na kolejne relacje!!
    Buziaki!!
    Paulina N.
    p.s. The Hangover..tak ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. w ogole nie zanudzasz ;-)

    Podroz jest git !!! Czekam na wiecej wpisow.

    Pozdro z Bangkoku,
    L

    OdpowiedzUsuń
  8. podroz poki co przednia ! :) wpisuj cos wiecej bo troche sie nudze a z checia bym sobie poczytala! pozdro dla zalogi :)buziaki justa

    OdpowiedzUsuń
  9. :) Wkrotce nowy wpis z nowymi przygodami (zamieszcze jutro) a tylko szybko chialem napisac ze w pazdzierniku zostaje juz sam, i bede mniej wiecej konczyl trening boksu tajskiego i zaczynal podroz przez malezje do indonezji. takze fajnie jak ktos bedzie sie mial ochote dolaczyc. Btw. nie znamy tylko jedej Marty i pewni nie jestesmy o kogo chodzi:) A kolega z Bangkoku to mnie zaskoczyl. dzis jestesmy tu wlasnie, ale za 2h mamy pociag do sukothai. musimy sie jakos zgadac;)
    pozdrawiamy!!!

    OdpowiedzUsuń