19 października 2009

W strone Malezji


Stalo sie nieuniknione i opuscilem oboz... Musze przyznac ze przyzwyczailem sie juz do rutyny na campe. Co wiecej bylo mi tam dobrze i wcale nie czuje checi to dalszej podrozy:) Na szczescie niejaka Magda S., ktora odwiedzila mnie troche niespodziewania na Phuket, dodala troche pozytywnych emocji do zblizajacej sie podrozy:) Ostatnie wiec dni uplynely bardzo przyjemnie. Troche pochulalismy na skuterze. samodzielna jazda Magdy skonczyla sie obdarciami na kolanie i łokciu. ja ze sie smialem to na drugi dzien sam sie wywalilem i obdarlem stope:) Z moimi jedynymi kolegami na campie Lala z Indi oraz Lukasem , profesional fighterem z Austrii, swietowalismy moj odjazd przy Big Macu, frytkach i lodach. Alez mi tego brakowalo...:)

Ogolnie przez moje czerwone oczy nie moglem trenowac przez kilka dni. Potem musialem chodzic w okularach zeby ludzi nie straszyc, stad zdjecia z treningu w okularach (made by Magda). Dzielie tez biegalem 3-4 razy w tygodniu przygotowujac sie do rzezni na zawodach ktora mnie czeka za tydzien,ale o tym w nastepnych postach:) Raz wbieglem na najblizszy szczyt w okolicy, miesci sie tam jakas stacja wojskowa. nie sadzilem ze mozna caly czas biec pod gore, a jednak udalo sie co pozytywnie nastraja mnie do wspomnianych zawodow. szkoda tylko ze jak wrocilem to z braku energi wypilem cala puszke mleka skondesowanego.

Aktualnie po dwoch dniach bezsensownej podrozy jestem w stolicy plantacji herbacianych , Cameron Highlands w Malezji. Bezsensownej bo ruszylem z Phuket z zamiarem dojechania tu w jeden dzien. Skonczylo sie na tym ze musialem nocowac jeszcze w zupelnie nieciekawym Hat Yai za 160bathow! chyba rekord za nocleg do tej pory. Potem okazalo sie ze pociag mial wypadek, autobus bardzo drogi, pojechalem wiec lokalnym autobusem do granicy. tam lapalem stopa przez godzine (Malezji to niby wspanialy kraj dla autostopwiczow) i po dwokrotnej zmianie auobusow i przeplaceniu za VIP bus, w nocy dojezdzam na miejsce. w autobusie stanadardowo zimno, przygotowuje sie na fale goraca jak zwykle po wyjsciu, a tu niespodzianka.. chlodno! w koncu jestem na 1500m to w sumie nie ma sie co dziwic, ale to pierwszy raz ze czuje chlod:) Znalalzem fajny hostel z darmowym netem wiec nie jest zle. Jutro ide pobiegac po plantacjach herbaty. trenowac trzeba

Upzedzam, ze po wznowieneniu podrozy i relacje ulegna wznowieniu. zapraszam wiec czesciej:)
dodalem troche zdjec z campu jeszcze.
Pozdrawiam wszystkich czytaczy:)

1 komentarz:

  1. Yeaaah!
    Tak trzymac! Dalej przed siebie, bo i czytaczom się przyda nowa dawka ciekawostek, historii, przygód i przede wszystkim emocji!
    :)
    Trzymam kciuki za Borneo! :)

    OdpowiedzUsuń