3 lutego 2009

Przygoda, Przygoda...

WOW. calkowita zmiana klimatu. z Menodzy pojechalem nocnym autobusem do Catamarci niby tylko 500km, a jak wysiadlem myslalem ze jestem w innym kraju! to juz nie czysta, zorganizowana mendoza niczym europejskie miasto. Catamarca niby jak kazde argentynskie miasto, regularny uklad ulic,a panuje jakis chaos! sklepy i bary z wiszacym miesem, tlumu ludzi, dzieci, pelno ulicznych sklepikarzy i przeboj: Pan sprzedaje male, zielone papugi ktore klebia sie w klatce. kupujacy dostaje papuge (zywa) w gazetowej torbie z dziurami! masakra. w catamarce bylem 3h potem pojechalem kolejne 300km do Fiambali (czytaj koniec swiata). senna miejscowosc w ktorej 2 tyg temu zawital rajd Dakar! jest tu maly placyk, kilka sklepow, ze 3 hospedaje (takie niby rodzinne hostele) i tyle. atrakcja oprocz okolic gorskich sa Termy 15km od miasta, z ktorych zapewne skorzystam po powrocie. Znalazlem nocleg, zjadlem steka w restauracji ktorej wlascicielem jest francuzka, czlonkini hospitality club. powiedziala, ze moge u niej sie przenies potem na nocleg. wogole opowiedziala mi swoje zawile zycie i jak sie znalazla we Fiambali. dzis zarjestrowalem sie w policji (obowiazkowo) i musze spotkac sie z Panem Jonsonem Reynoso, tutejsza legenda gor i doskonalym znawca regionu. licze na cenne wskazowki.

Teraz akcja pelna dramatyzmu:) Na Ojos del Salado od strony argentynskiej wybiera sie naprwde malo ludzi. byla tu do tej pory jedna(!) polska ekipa (ich flaga wisi w ¨informacji turystycznej¨). nie ma wyznaczonego szlaku, istnieje jedna (!) mapa regionu, ale trzeba ja kupic przesz internet w dodatku czesc argentyska jest zupenie nie dokladna:) druga mape, recznie rysowana znalazlem w tutejszum muzeum. nie omieszkalem zrobic jej zdjecia:) szlak opieram na googlemaps i wspolrzednych geograficznych ktore sa na stronie www.summitpost.org. zeby bylo ciekawiej na poczatek ¨szlaku¨ mozna dostac sie tylko wynajetym samochodem (ok 150km) lub autostopem (10 samachodow na dobe) i jak sie domyslacie korzystam z opcji nr 2:) potem pod gore dojscie bagatela 50km (czesc odcinka bez wody), wejscie na szczyt (powyzej 6800, dokaldne pomiary nie istnieja) no a potem juz z gorki:) jednym slowem PRZYGODA:) w kazdym razie jestem dobrej mysli. nie martwcie sie:) mam GPS, SPOTa i aklimatyzacje a to najwaznjieszje.
zaraz postaram sie zrobic prowizoryczna mape zebyscie wiedzieli jak i dokad zmierzam.
zaczynamy trzymac kciuki i tak przez najblizsze 6-7 dni. pozdrawiam wszystkich!

2 komentarze:

  1. no to zaczynany trzymac :) baw sie dobrze! :))

    OdpowiedzUsuń
  2. no no, przygoda jak się patrzy! zazdroszczę!

    Brat P. i A.

    OdpowiedzUsuń